poniedziałek, 11 listopada 2013

Toskania! Florencja + Pisa

Oczywiście jak zwykle z opóźnieniem, ale właśnie przyszedł czas na naukę, więc muszę znaleźć sobie jakąś wymówkę. Czas na posta!

1.11. razem z rodzinką wyruszyliśmy do Toskanii na długi weekend. Podróż - 3,5 godziny w samochodzie z trójką nadpobudliwych dzieci - ufffa (Włosi często mówią uffa, kolejna rzecz, która mi się udzieliła). No ale dotarliśmy! Do uroczego domku na odludziu, położonego 20 minut pociągiem od Florencji.










 Pierwszego dnia odpoczywaliśmy po podróży, a wieczorem mieliśmy jechać na kolację do restauracji. Gdy przyszła godzina wyjazdu jak zwykle wariowały, ale młody totalnie przesadził i Hostka się zdenerwowała tak, iż zdecydowała, że za karę nie pojedzie on do restauracji. No ale sama przez to musiała z nim zostać. Atmosfera zgęstniała. Hostka wygoniła nas i powiedziała, że mamy jechać bez nich. Siedzieliśmy w samochodzie i nikt się nie odzywał. Ostatecznie podobno młody okazał skruchę i ruszyliśmy.

Restauracja była w pięknym domu, w stylu zamkowym. Z grubymi ścianami, ładnym wnętrzem, super. Jedzenie też było bardzo dobre. Jadłam pizzę wegetariańską (zjadłam całą! aaa, CAŁĄ!), a na deser coś jakby pieróg z ciasta pizzowego z nutellą w środku i ciasto czekoladowe <3 Mniam! Jakie to było dobre!!!




Następnego dnia pojechaliśmy do Florencji! :) Nie wiem cóż tu dużo opisywać - pięknie, pięknie, pięknie! Trochę zdjęć, które mimo wszystko i tak są niczym w porównaniu z rzeczywistością. NICZYM





















Wieczorem dzieci oglądały bajki, ja czytałam książkę, a po kolacji zrobiliśmy kasztany w kominku, mniam! :)



W niedzielę Host zawiózł mnie na dworzec i pojechałam do Pizy! :D Samotna podróż bez przygód. Ale co widziałam to moje! 


 obowiązkowe zdjęcie w Pizie :D haha







Potem wróciłam do Florencji i tam spotkałam się z rodzinką, samochodem wróciliśmy do domu. Dzieci były zmęczone i zasnęły w czasie podróży, a moi Hości zawsze pozwalają im samym się obudzić, więc zgłosiłam się na ochotnika, żeby z nimi zostać i przy okazji porobiłam trochę zdjęć. 


 drzewko oliwne



taaa... zostawcie mnie samą z aparatem... haha :D


W poniedziałek padało, podróż do domu trwała więc jeszcze dłużej. Po drodze zatrzymaliśmy się w Lucca zobaczyć miasteczko i na lunch, który był moim najgorszym posiłkiem w życiu. Wszystko tam było ohydne. 

 kurczak i kalafior smażone w głębokim oleju starszym chyba niż robią w McDonaldsie, kurczak był z kością i jak dla mnie niedosmażony ;x
 omijajcie to miejsce szerokim łukiem
to jest podobno tiramisu. podane w restauracji, wyglądało jakby to były kawałki zostawione przez innych klientów, bleh


Po tym rodzinnym weekendzie miałam dosyć dzieci i myślałam, że je zamorduję. Ale wyspałam się i dobry humor powrócił. Podróżowanie z dziećmi to męcząca sprawa. Ale Florencja i Pisa z mojej listy "miejsc do zobaczenia" mogą zostać odhaczone. :)

4 komentarze:

  1. O matko! TIRAMISU?! To już moje tiramisu jest lepsze niż TO! Nawet nie można nazwać tego tiramisu ;d
    Jak my się wybierzemy na tiramisu, to takie prawdziwe! :D
    A co hości na to jak zobaczyli co mają na talerzach? ;)
    Chyba sobie zamontuję taki odliczacz do wyjazdu :D Kurcze, blisko masz do Florencji, bardzo fajnie! :) Jeżeli mówisz, że jest tak TAK pięknie, to aż mi szkoda, że tam teraz nie pojadę... ale nic straconego, może na wiosnę Cię odwiedzę? ;>

    Miłego dnia! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wcale nie jest blisko! xd 3,5 godziny na autosradzie 120km/h! Hości robili dobre miny, ale zupa Marco wyglądała jak... ku... potwornie wyglądała

      Usuń
  2. O fuuu! Ale ohydnie wygląda to tiramisu :/
    Zdjęcia bardzo fajne, ale wiem co masz na myśli, że W OGÓLE nie równają się do rzeczywistości, też tak często mam :)

    OdpowiedzUsuń