czwartek, 13 marca 2014

Dzień Kobiet

 Tak, wiem. To było prawie tydzień temu, ale jakoś nie mogłam się zebrać do napisania posta.

W piątek dzieci miały wolne (właściwie to nie wiem z jakiej okazji, bo karnawał?), w każdym razie byłam z nimi do lunchu. Przyszła też ich ciocia i poszliśmy do muzeum dla dzieci na fascynujące zajęcia o... pojemnikach. Tak, o pojemnikach. Były tam tuby do przechodzenia, jakieś graniastosłupy, pojemniki i sól, którą można było przesypywać oraz animatorzy, którzy z szalonym wręcz entuzjazmem opowiadali o pojemnikach. Jak dla mnie zdecydowanie nie było to warte swojej ceny i wyglądało dość biednie, ale to nie ja płaciłam, dzieci chyba w miarę się bawiły, a przy okazji tak naprawdę nie musiałam pracować, więc nie narzekam. ;p

W sobotę był Dzień Kobiet. Nie dostałam ani jednego tulipanka, chlip. Ale co tam, to jest nic, nadal przeżywam to, że w Tłusty Czwartek nie zjadłam ani jednego pączka.

W każdym razie dzień ten spędziłam nadzwyczaj aktywnie jak na mnie. Poszłam jak w każdą sobotę na lekcję karate. Dołączyła do nas jedna dziewczyna, która boi się uderzyć i zostać uderzona. Ćwiczyłam z nią w parze i przez to tym razem za bardzo się nie zmęczyłam, a następnego dnia nawet nie miałam zakwasów.

Po lekcji poszliśmy na lody i umówiliśmy na wyjście na drinka wieczorem.

Wróciłam do domu, wzięłam prysznic, zjadłam kolację i poszłam, mijając sprzedawców mimoz - bo te oto kwiatki dają Włosi kobietom w ten dzień. Po dwóch drinkach moi kompani (gdyż byłam tam z dwoma Włochami) zaczęli zwierzać się ze swoich uczuć, mówić o tym, jacy są wrażliwi i w efekcie poczułam się najbardziej męsko z całego towarzystwa, ale było sympatycznie.

Od tygodnia w Mediolanie zagościła wiosna i jest przepięknie - słoneczko i 17 stopni. <3 W niedzielę pogoda też była śliczna, więc udałam się do parku pouczyć biologii - ah, te przygotowania do matury... ;d Dobrze mi szło, gdy obok mnie grupka Włochów postanowiła pograć w piłkę, która zbyt często przelatywała mi nad głową. W końcu postanowiłam nie ryzykować dalej mojego życia i poszłam na spacer do wesołego miasteczka, które zostało rozstawione w parku. Kochaaaam wesołe miasteczka! Oczywiście nie pożałowałam sobie waty cukrowej. :D

W poniedziałek obudziłam się z katarem i bólem gardła, więc w tym tygodniu nic ciekawego się nie wydarzyło.

Nie mam o czym pisać, codzienność.

Muszę jednak przyznać, że czterolatek jest ostatnio podejrzanie grzeczny. Mam nadzieję, że mu tak zostanie jak najdłużej.

Kilka zdjęć:

 Karnawał, czyli dzieci zaśmiecają miasto kolorowym konfetti.
 Poland, Poland everywhere. Czyli reklamy zachęcające do przyjazdu do Polski w metrze.
 
 Co by tu narysować? Hmm może kreski w rzędzie, a potem je zmażę? I od nowa! Czyli zabawy czterolatka.

 Co by nie powiedzieć to budynek, w którym znajduje się to muzeum jest bardzo ładny, a przynajmniej na zewnątrz. ;p

 Wiosna pełną parą :D

 

3 komentarze:

  1. muzeum pojemników - LOL :D
    Hej, ja też najbardziej przeżywałam, że nie zjadłam żadnego pączka na Tłusty Czwartek. Pieprzyć jakieś badyle na dzień kobiet, przecież nie da się ich zjeść ... :< hahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie masz rację.. choć coraz częściej nie zauważam w ludziach nic wartościowego, bo po prostu mnie irytują. Walka z samą sobą tak naprawę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, dzięki :) Wyniki dostałam dzisiaj i raczej odpadła opcja z gruczolakiem. Jestem happy z tego powodu, zrobiłam też tarczycę i jest okej, tylko teraz trzeba szukac innej przyczyny.. Ale już kamień z serca ;)

    OdpowiedzUsuń