poniedziałek, 9 września 2013

Festa major de Vilafranca del Pedenes + inne

Męczę się samą myśl, że mam tyle do opisania. Znowu. Ale ostatnio całymi dniami nie było nas w domu, bo byliśmy.. no właśnie - w Vilafranca'e na dniach tego miasta. Tak, Hiszpanie wiedzą jak świętować "urodziny" swojego miasta, nie jest to jak w Polsce - jakiś koncert i tyle, o nie.. To dużo, dużo więcej.

W środę, dzień przed rozpoczęciem się festy major pojechaliśmy do babci dzieci na lunch z okazji jej urodzin. Najpierw dzieci wymyśliły genialną zabawę, gdzie ja byłam dzieckiem, pięciolatka moją mamą, a siedmiolatka ciocią i tak oto na zmianę spałam i byłam karana za uciekanie z sypialni. Pięciolatka strasznie mnie zdenerwowała, ale na szczęście w końcu nadszedł czas jedzenia. (Tak w ogóle to nie ma to jak wakacje od opieki nad nimi... -.-) Zjedliśmy obiad, potem dzieci oglądały film - "Buddy", który w polskiej wersji językowej widziałam jakieś dwa razy, więc nie było mi trudno zrozumieć co się dzieje. Potem zaczęły jeszcze raz i wtedy hości wyszli do jakiegoś sklepu, skąd nie wracali dopóki film o psie, który gra w piłkę nie przeleciał po raz trzeci. Wyjechaliśmy z domu o 11 i o 11 wróciliśmy.

Następnego dnia rano pojechaliśmy do Vilafranca'i, gdzie wszystko rozpoczęło się od gigantycznego huku petard, a później odbywała się "parada" z diabłami strzelającymi petardami i sztucznymi ogniami, smokiem, wielkim orłem, pożerającym gołębia (chociaż Hostka twierdzi, że pomaga mu dostarczyć wiadomość, a nie go zjada, ja wiem swoje...), różnymi grupami tańczącymi z różnymi przedmiotami, wielkie kukły, castellersi i falconsi. Było to bardzo ładne widowisko. Później zjedliśmy obiad u babci dzieci z rodzinką Hostki, zobaczyliśmy jeszcze trochę przedstawień (głównie to samo co rano) i pojechaliśmy do domu.

W piątek rano pojechaliśmy znów do Vilafranca'i.

To powyżej napisałam jakiś tydzień temu. Trudno mi uwierzyć, że tak długo nie opublikowałam postu...

Resztę festy major opiszę już krótko:
więcej tańców, smoków, orłów, petard, koncert piosenek Abby, pokaz świateł, castellersi, falconsi, lody.

W sobotę przyjechała do mnie Patrycja i dzień spędziłyśmy na feście, a potem została u mnie na noc. Oglądałyśmy "Intruza", aczkolwiek ja po godzinie zasnęłam. Rano po krótkim zwiedzaniu Sant Cugat Sesgarrigues i śniadaniu pojechałyśmy do Barcelony, by jak zwykle pochodzić bez celu po sklepach.

Następny tydzień spędziłam z dziećmi, a w sobotę znów spotkałam się z Patrycją. :D Było świetnie, jak zwykle naszemu spotkaniu towarzyszyło mnóstwo śmiechu. Patrycja miała wielkie plany do tego co zrobimy, ale się nie udało, gdyż po długim spacerze podziemnymi korytarzami metra nasze bilety odmówiły posłuszeństwa - nie wiedzieć czemu i z wielkich wojaży zrezygnowałyśmy.

Po wyjściu na powietrze moja dusza hazardzisty nie wytrzymała i nareszcie kupiłam sobie zdrapkę w jednej z licznych budek Hiszpańskiego "lotto", które nęciły mnie od przyjazdu. ;p I tak wydałam 1 euro i wygrałam 5, wzięłam kolejną zdrapkę i 4 euro, wygrałam 2 i zaspokojona przestałam kusić los. Patrycja zachęcona moim sukcesem kupiła tą samą zdrapkę i wygrała 2 euro. A no i odwiedziłyśmy rosyjski sklep, w którym mają polskie produkty. ;D

Później standardowo soczek na La Boqueria, tym razem mango i kiwi, niespecjalne połączenie.

Dzisiaj natomiast na deser było ciasto z kremem i szlaczkiem z czekolady na wierzchu, w które wbito sztuczne ognie. Mówię fajnie, fajnie - to pożegnanie? Po chwili zauważyłam, że szlaczek to napis "WILL MISS YOU"... No i się popłakałam. A jakże... Nie mogłam przestać. Dałam im też album, w którym zamieściłam 20 zdjęć, z których każdy składał się z kilku innych, a każde zdjęcie było z jednego miejsca, w którym byliśmy. Bardzo im się spodobał i wszyscy (przyjechali dziadkowie dzieci i siostra Hosta z mężem) po kolei je oglądali.

Za dwa dni lecę do Mediolanu! ;O łaaaa! Już zaczęłam pakowanie (albo dopiero)

Myślę, że najlepiej wszystko oddadzą zdjęcia:

nie mogę uwierzyć, że nie mam zdjęcia telewizora, w którym leciał "Buddy", ale wierzcie, że zrobiłam tak mnóstwo zdjęć szafy, testując różne opcje w aparacie.

 Moje diabełki ;3











 Kotek wujka Hostki. ^^ Ślicznotek. Pamiętacie jak winogronka były malutkie?? Patrzcie:








1 komentarz: