piątek, 7 lutego 2014

wczoraj był piękny dzień

W poniedziałek bliźniaki miały urodziny. Moja Mama zrobiła pomidorówkę i racuszki ^^. A w domu było 18 osób + po kolacji doszły jeszcze cztery, więc tłok tłok tłok. Jedzonko, ciasto, prezenty.
Nazajutrz poszłam z Mamą i Kinią na aperitivo, a dnia następnego pojechaaaały. 


W środę były urodziny mojej kochanej Siostrzyczki, dzisiaj mojego kochanego Taty, a wczoraj imieniny mojej kochanej Mamy. <3 Wszystkiego najlepszego dla Was!


Wczoraj, po długim czasie nieustającego deszczu, w Mediolanie zaświeciło słońce! <3 <3 <3

Obudziłam się o 6.30 (a raczej budzik mnie obudził), miałam zamiar pobiegać, ale nic z tego nie wyszło, tylko włączałam kolejne drzemki, aż musiałam wstać i przygotować dzieci do szkoły. Pędziliśmy tam jak szaleni (bo przecież trzeba położyć pluszowego kota spać przed wyjściem, ułożyć puzzle, z namaszczeniem jeść jedno ciastko przez 10 minut...).

Po lekcji włoskiego stwierdziłam, że szkoda takiego dnia na siedzenie w domu, poszłam więc na zakupy.

Dzisiaj powrócił deszcz, ale zmotywowałam się (i uwaga!) wstałam o 6.30 i poszłam pobiegać! Tak! Pysia, bierz ze mnie przykład! ;D


Stwierdziłam, że skoro dzień jest brzydki to pojadę do centrum handlowego. Jednak większe CH są ulokowane na obrzeżach Mediolanu. Postanowiłam pojechać do Centro Comerciale Vulcano, jednak najbliższa mu stacja metra była poza strefą miejską, więc mój bilet miesięczny nie mógł mnie tam zabrać. Jednak zobaczyłam na mapce, że ostatni przystanek tejże strefy jest na początku ulicy przy której znajduje się owe centrum. Pomyślałam więc, że droga będzie prosta, będę musiała iść ciągle tą samą ulicą, okej, przejdę się.

Metrem jechałam pół godziny, a potem szłam... 40 minut!! Okazało się, że ta ulica jest okrutnie długa. Dystans jaki pokonałam sprawdziłam po powrocie do domu - ze stacji metra do CH Vulcano - 4 km, czyli w sumie przeszłam 8 km. ;OOO Gdybym poszła 5,5 km dalej doszłabym do Monzy... Haha, może kiedyś się pokuszę o takie szaleństwo (chociaż nie, raczej nie, żart).

 Zawsze jak jestem w McCafe to zamawiam cappuccino - takie ładne dostałam pierwszy raz - i ciastko czekoladowe - tym razem suche, chyba ładne cappuccino miało to zrekompensować, hah. ;p
 Ciągle pada... A myślałam, że zima bez śniegu będzie wspaniała, ta...

 Ah, ta walka przed szkołą podstawową, przez to morze parasoli ciężko wyłapać swoje dziecko. Chyba nie ma nic bardziej irytującego niż bycie co chwilę dźganym parasolem.

2 komentarze:

  1. Hahaha! Dziubku, sport to zdrowie. Ja też biegałam! Nie mówiłam Ci? Także motywację mam. Biegajmy razem :D Jak zdam jutro egzamin, to zacznę biegać codziennie :d więc trzymaj kciuki za mnie. Jutro gadamy na skypie :d nie zapomnij! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kurczę, od razu wychodzi słońce po tak rodzinnych czasie, co? Super, że mama z siostrą miały okazję Cię odwiedzić i jestem przekonana, że porządnie naładowało to Twoje akumulatory :)

    Biegaj! Jak będziesz potrzebowała motywacji, to wal do mnie śmiało :D

    OdpowiedzUsuń