czwartek, 10 kwietnia 2014

Wenecja :)

W piątek przyjechała do mnie, jak już zapowiadałam, Misia. <3  Hości pojechali na weekend w góry i tak oto miałyśmy spokój. Dzieci nie wbiegały co chwilę do pokoju rzucając się na mojego gościa i nie musiałyśmy być cicho wracając do domu późno czy wychodząc rano. Cudnie! ;p

Tego samego dnia udałyśmy się na aperitivo do mojego ukochanego Manhattanu, ale na miejscu okazało się, że było pełno i tak oto zostałyśmy skierowane do innego baru, w którym drinki i jedzenie też były świetne, jak nie lepsze. :)

W sobotę budzik bez serca zaczął dzwonić równo 5 minut po piątej. Ahh... Szybko się ogarnęłyśmy i pierwszym metrem pojechałyśmy na stację, by tam wsiąść w pociąg do Wenecji..!
Muszę przyznać, że byłam bardzo podekscytowana i przygotowana na takie piękno, atmosferę i wrażenia jakich wcześniej nie doznałam. W końcu to Wenecja, jedno z najbardziej romantycznych miast świata... podobno.

Prognozy się nie sprawdziły i niestety rano trochę padało, a potem niebo przysłaniały gęste chmury. Tylko co jakiś czas promieniom słońca udawało się przez nie przemknąć, dając mi nadzieję na tęczę, która nie nadeszła. :(

Zaczęłyśmy zwiedzanie od okolic stacji kolejowej. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie nie było złe. Po wyjściu ze stacji Santa Lucia zobaczyłyśmy słynny Grand Canal, pierwsze mostki, kopuły kościołów. Potem zaczęłyśmy iść wąskimi uliczkami, przechodząc przez kolejne kanały uroczymi mostkami, na których oczywiście robiłyśmy sobie zdjęcia, a pod którymi przepływały dostojne gondole, które kojarzyły mi się z trumnami i pogrzebami - pewnie przez czarny kolor i te sztuczne kwiatki z przodu.
Moja Hostka powiedziała, że Wenecja to "smutne miasto" i jak najbardziej się z nią zgadzam. Już dawno zostało opuszczone. Mieszkańcy to chyba tylko właściciele sklepików z pamiątkami, licznych restauracji i kawiarenek. To miasto żyje tylko turystami, a w nim nikt nie żyje.
Po jakimś czasie naszej wędrówki mostki zaczęły męczyć, mżawka muskająca po twarzy irytować, a my zauważać coraz więcej wad tego miasta. Na przykład - bardzo dużo pieniędzy wkłada się w utrzymanie tego miasta na powierzchni, ale nie ma pieniędzy na utrzymanie budynków w dobrym stanie. Są one brudne i mają liczne zacieki od wody. Woda kwiatkami nie pachnie, a do tego pomimo iż w mieście jest bardzo mało zieleni to psów nie brakuje. Tak, Wenecja śmierdzi, chociaż tu muszę przyznać, że przed wycieczką nasłuchałam się o tym i spodziewałam się dużo gorszego zapachu, dorównującemu co najmniej tysiącowi zgniłych jaj utaplanych w... Nieważne, nie było tak źle... :D

W końcu doszłyśmy do najbardziej znanej części Wenecji czyli Piazza San Marco. Brzydko to tam nie jest. Odpowiedni klimat zapewniają zespoły, które grają "do kotleta" w kawiarniach na żywo. :) Przy placu znajduje się m.in. wieża zegarowa, kościół świętego Marka i wieża, na której można podziwiać miasto z góry.

Oczywiście obeszłyśmy wszystko, posłuchałyśmy muzyczki i udałyśmy się windą (nawet nie można iść na pieszo) do góry. Widok na lagunę jest śliczny, nawet w taki brzydki dzień.

Zobaczyłyśmy oczywiście Most Westchnień. Odpoczęłyśmy trochę siedząc na krawężniku (w Wenecji niestety niełatwo znaleźć ławkę). Kupiłyśmy pocztówki i udałyśmy się tramwajem wodnym wzdłuż Grand Canal do stacji, ale że miałyśmy jeszcze trochę czasu to zrobiłyśmy jeszcze dłuuugą trasę w drugą stronę Wenecji.

Tak zakończyła się nasza wycieczka.

Następnego dnia pokazałam Misi Mediolan.
 
W niedzielę był jakiś wyścig uliczny i w Parco Sempione były różne stoiska jakiś firm, etc. Zaczepiła nas tam jedna dziewczyna i dała nam próbki kremu. Patrzę na niego, a tam napisano "50+". Posłałam kobiecie zdziwione spojrzenie i mówię "50+???". A ona "No tak, to za dużo dla Pani?", nie wierzyłam swoim uszom i mówię "No raczej tak". "Ale tam jest też 30+" i daje mi 30+, takie miałam oczy o.O. A dziewczyna mówi do Misi "A Pani odpowiada 50+?" Mówiła po włosku, a Misia włoskiego ni w ząb, więc tylko patrzyła na nią zdezorientowana. Wtedy babeczka dała nam też zniżki na zakup całego produktu i na ulotce był... cały czerwony mężczyzna. Wtedy to zorientowałam się, że to krem z filtrem 50+ i 30+, a nie dla osób w tym wieku. <facepalm>. Może powinnam przefarbować się na blond? ;p















 Ponte dei Sospiri - Most Westchnień








 Ponte Rialto

 Ambulans, wolałabym żeby nic mi się nie stało w Wenecji.






Tadaaaa! Koniec. Więcej zdjęć może się kiedyś pojawi, bo te lepsze są na aparacie Misi. ;)
 

2 komentarze:

  1. Mów co chcesz, dla mnie Wenecja jest przepiękna, nawet w taką pogodę!
    Czekam na kartkę :) ślicznie wyglądasz, to chyba ten makaron tak Ci służy :D

    Peppa

    OdpowiedzUsuń