poniedziałek, 3 czerwca 2013

ciąg dalszy :)

Widzę, że opisywania niczego nie mogę zostawić na później, bo z upływem czasu mam coraz więcej do napisania.

W każdym razie wracając...
Zauważyłam ich i A. od razu wziął ode mnie bagaże, przywitałam się z nimi - Hiszpanie zawsze na powitanie całują się w oba policzki, w Polsce nigdy nie wiadomo. :D Dzieci się do mnie przytuliły i pojechaliśmy zjeść lunch nad morze - bagietka z 3 rodzajami wędlin - salami i dwie jakieś wędliny specyficzne dla Katalonii. Hostka tłumaczyła mi z czym są bułki i mówi "dżam", powtórzyła to kilkukrotnie, więc byłam przekonana, że to "jam", ale potem zaczęła tłumaczyć mi proces, w jakim to się przygotowuje - wsadza się do soli na kilka miesięcy, taaa... to była "ham". :D Potem dzieci bawiły się na placu zabaw, a ja z Hostami piliśmy kawę. Pojechaliśmy do domu przez Barcelonę, żebym mogła ją zobaczyć. Potem oglądałam z dziewczynkami "Świnkę Peppę" po angielsku, graliśmy w piłkę, leżeliśmy w hamaku. Ok. 23 jedliśmy następny posiłek, od 13, w sumie nawet nie zauważyłam jak ten czas minął. Jedliśmy pizzę, ciasto miało grubość około jednego milimetra. Jedna pizza była z boczkiem, cebulą i serem, a druga z serem normalnym i wydaje mi się, iż był to kozi ser, ale pewności nie mam. Były pokrojone w małe prostokąciki, a przez to, że były takie cienkie chrupały jak chipsy. ;p Do tego sałatka i białe wino. Poszłam spać około pierwszej, po sprawdzeniu fejsbuka i napisaniu tu postu.

Dzisiaj (technicznie wczoraj) wstałam o 9. Zjedliśmy śniadanie i poszłam do kościoła z E., J., C. i P.. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc czekając przed kościołem grałyśmy w chowanego, przyłączyły się do nas jeszcze dwie inne dziewczynki. Potem zjedliśmy lunch - małże w sosie, sałatka, karczochy i wieprzowina z grillla. Do tego chleb katalański także upieczony na grillu, który oni jedzą z pomidorem, którego rozgniatają na nim (kroją pomidora na pół i smarują nim chleb) i polewają oliwą, i różowe wino. Na deser lody. Znowu piłka, moczenie nóg  basenie. Ok. 16.30 pojechaliśmy do szkoły, bo dzisiaj była 10. rocznica działalności przedszkola, które przy niej się znajduje. Były tam zaproszone wszystkie dzieci, które je ukończyły. Były tam zorganizowane różne zabawy, m. in. wielki chińczyk, w którego nikt nie grał za to dzieci stawiały pionki (które miały jakieś 30 cm wysokości) jeden na drugi, tworząc z nich wieżę. W ogóle tu jest bardzo dużo małych dzieci, w wieku 0-4 lata. Dowiedziałam się, że E. jest przewodniczącą Rady Rodzicielskiej w szkole. A. zgłosił się jako wolontariusz i na tej imprezce przygotowywał budyń czekoladowy, który podawali z biszkoptami. :) Zaraz stamtąd pojechaliśmy do Vilanovy, gdzie był festiwal win (?) i próbowaliśmy różnych win, białego, czerwonego i cava - cava to coś jak szampan, wino fermentowane dwa razy, które ma bąbelki. Smakuje mniej więcej jak szampan. Dzieci w tym czasie były z dziadkami, a z nami była siostra A. i jej mąż, którzy mówią dobrze po angielsku. ;D (W międzyczasie poznałam też część rodziny, która słaaaabiutko mówi po angielsku lub wcale. Btw jak ktoś chciałby być sławny to polecam bycie au pair na wsi w Hiszpanii - jesteś atrakcją jak się patrzy. ;D) Po powrocie do domu dzieci poszły spać, wcześniej siedziały ze mną jak rozmawiałam z mamą przez skypa. ok. 22.45 siedziałam z Hostami w kuchni na małej kolacyjce - zjadłam tylko jogurt. ;p Ale są bardzo w porządku. Jak jechaliśmy do Vilanovy to "sprzeczali się", które miasto jest lepsze - to (skąd jest A.) czy Vilafranca (skąd pochodzi E.). ;D


Pewnie zapomniałam o wieeelu rzeczach, ale już padam, a jutro dzieci idą do szkoły na 9. Są tam do 12.30, wracają na lunch. I znowu do szkoły na 15 do 16.30, ale że mają dodatkowe zajęcia to do 17.30. Jutro pierwsza lekcja hiszpańskiego z E.! :)

Jutro opiszę charaktery dziewczynek.

Branoc! :)

9 komentarzy:

  1. widzę te błędy gramatyczne i powtórzenia, ale już nie mam siły poprawiać, zrobię to kiedy indziej, teraz padam na twarz

    OdpowiedzUsuń
  2. napisałam to o 00.37 trzeciego czerwca, dlaczego blog pokazuje 15.37 02.06. nie mam pojęcia

    OdpowiedzUsuń
  3. haha to dobrze masz tymi hostami! ciągle Cię gdzieś zabierają i jeszcze winko popijasz, żyć nie umierać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha :) noom, są świetni, z poczuciem humoru, otwarci, super :)

      Usuń
  4. Moi mnie tak nie zabierali :(
    A ile godzin dziennie pracujesz i jak to wygląda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie to nie wygląda, w sensie jeszcze nie zostawałam sama z dziećmi, a jak zostanę to na krótko, E. jest architektem, a przez kryzys nikt nic nie buduje, więc nie ma pracy i większość czasu jest w domu, w umowie mam napisane 6 godzin dziennie, ale ja tu praktycznie tylko bawię się z dziećmi po angielsku i nic innego nie robię, więc "pracuję" bez specjalnie określonych godzin, przecież nie zrobię czegoś takiego - pracuję (przykładowo) od 10 do 18 to o 18 mówię "papa" i zamykam się w moim pokoju, miło się z nimi rozmawia, więc dopóki się tu adaptuję spędzam praktycznie cały dzień z nimi, ale co chwilę ktoś wpada do domu albo gdzieś idziemy, weekendy Hości mają zarezerwowane już 3 najbliższe na pewno :D taka wioseczka, a ile się dzieje ;p hah, potem pokażą mi stację, gdzie staje pociąg i wtedy poszukam kompana do zwiedzania Barcelony :)

      Usuń
  5. Tym kompanem będę ja ;)))))

    O ile wgl pojadę bo u mnie na poczcie cisza i nie wiem co jest grane ;d

    Chcę zdjęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będą zdjęcia :)) jedziesz!! znalazłam jedną dziewczynę z Olivelli, która jest blisko mnie i jedną Polkę która też będzie blisko Barcelony

      Usuń
    2. więc możemy zwiedzać Barcelonę razem :)

      Usuń