niedziela, 2 czerwca 2013

hola Espana!



 Dotarłam, jestem, żyję!


Około godziny 5 zwlekłam się z łóżka. Po zapakowaniu szczoteczki do zębów mój bagaż był kompletny. Na lotnisko dotarliśmy około 7.15, zjadłam tam śniadanie, potem sprawdziliśmy bagaże: rejestrowany: 19kg, podręczny 9,64 kg :D (wagi podręcznego i tak mi nikt nie sprawdzał). Oddałam moją fioletową walizę i czekałam z rodzicami i bratem, bo miałam i tak sporo czasu. 

W końcu poszłam! Kontrola bezpieczeństwa była szybka i bezproblemowa. :) Byłam już po "drugiej stronie" i została mi godzina do odlotu, więc poczytałam trochę książkę, zaczęła się "odprawa ostateczna" czyli check przed pójściem do samolotu, kolejka na początku ledwo się ruszała, a potem ruuuuszyła. Usiadłam sobie przy okienku i czekałam na start. Stewardessy pokazały co miały.
Btw uwielbiam je! ;d To taki zabawny zawód, to całe pokazywanie (a robiły to z takim znudzeniem, które dodatkowo wyostrzało komizm sytuacji).

Tak, to moja pierwsza podróż samolotem, więc była bardzo ekscytująca. Toteż opiszę ją dość szczegółowo:

Wyjechaliśmy na pas iii... łubuduuuu! Pognaliśmy, prosto przed siebie, patrzyłam przez okno kiedy wzbijemy się w powietrze. Prędzej to poczułam, takie prześmieszne uczucie w żołądku. :D To oddalanie się od Ziemi... Wlecieliśmy w chmury, a chwilę po tym byliśmy nad nimi. To wyglądało jakbym znalazła się w krainie z waty cukrowej. <3 Czyli przecudownie! Generalnie było duże zachmurzenie i tylko miejscami przedzierały się widoczki Ziemii, np. Alpy. Tak naprawdę zachmurzenia nie było tylko nad Hiszpanią. 

Przez jakiś czas lecieliśmy nad morzem, a ja patrzyłam w dół i się zastanawiałam co to jest, jakieś takie czarne, z białymi plamkami... Góry? I dostrzegłam taką niebieską smugę i myślę co to. Przypatruję się, a przed tym... statek. W ogóle nie było widać, żeby statek się poruszał, to wyglądało po prostu jak zdjęcie satelitarne. Najpiękniejsze widoki były krótko przed lądowaniem, gdy lecieliśmy z morza na ląd, a potem te pola pod nami... Coś pięknego! Przy obniżaniu wysokości trochę trzęsło, ale mi się bardzo, bardzo, bardzo podobało! :) Bardzo! 

Po wylądowaniu brawa i fanfary. ;D Wiem, że zdanie są podzielone, ale mi się owe fanfary podobają. :D

Weszłam do budynku lotniska, zabrałam moją walizkę, nawet nikt nie sprawdził czy mam ten papierek, który dostałam przy odprawie i czy to rzeczywiście mój bagaż! I dziw się człowieku, że torby na lotnisku giną... ;p 

Gdy wyszłam z tego pomieszczenia z walizami od razu zauważyłam Hosta - A. i zaraz jak wyszłam Hostkę - E. i dzieci. ^^

Ciąg dalszy nastąpi... Oczy same mi się zamykają.



3 komentarze:

  1. Czytałam ten post z podwyższonym ciśnieniem i mocnym biciem serca :D
    Ja chyba też najbardziej lubię wznosić się w powietrze i lądować :) Sam lot jest dość monotonny, no chyba że widoki są zaskakujące.

    Mi również ostatnim razem nikt nie sprawdzał jaki bagaż biorę, po prostu wzięłam i poszłam.

    Czekam na ciąg dalszy ;) Trzymaj się!
    I daj znać jaka u Was pogoda! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pogoda słoneczna, ale nie upalna, wczoraj było jakieś 25 stopni, dzisiaj jest trochę chłodniej - 20-23 stopnie i taki chłodnawy wietrzyk powiewa

      ciąg dalszy wieczorem :)

      Usuń
  2. Masz rację, widoki nad Hiszpanią się piękne :-) Powodzenia! Czekam na kolejne posty!

    OdpowiedzUsuń